I KZR: Różnice pomiędzy wersjami
Linia 10: | Linia 10: | ||
[[Grafika:1kzr-2.jpg|thumb|right|Zbiorowe zdjęcia z I KZR]] | [[Grafika:1kzr-2.jpg|thumb|right|Zbiorowe zdjęcia z I KZR]] | ||
Po wspaniałej pielgrzymce z Lichenia do Częstochowy w strumieniach deszczu pojawił się pomysł, abyśmy spotykali się częściej niż raz w roku w sierpniu, stąd pomysł zjazdów rodzinnych. | Po wspaniałej pielgrzymce z Lichenia do Częstochowy w strumieniach deszczu pojawił się pomysł, abyśmy spotykali się częściej niż raz w roku w sierpniu, stąd pomysł zjazdów rodzinnych. | ||
− | Dlaczego rodzinnych - nazwa Rodzina / Rodzinka pojawiła się spontanicznie już na wcześniejszej pielgrzymce, a może jeszcze wcześniejszej. Kto ją wymyślił, nie wiadomo - przynajmniej ja tego nie wiem, chociaż uważano mnie za Ojca Chrzestnego tego przedsięwzięcia. Może stworzył to określenie Andrzej (ks. Andrzej Szpak), bo byliśmy wyróżniającą się, zżytą grupą, prawie RODZINĄ. | + | Dlaczego rodzinnych - nazwa Rodzina / Rodzinka pojawiła się spontanicznie już na wcześniejszej pielgrzymce, a może jeszcze wcześniejszej. Kto ją wymyślił, nie wiadomo - przynajmniej ja tego nie wiem, chociaż uważano mnie za Ojca Chrzestnego tego przedsięwzięcia. Może stworzył to określenie Andrzej (ks. Andrzej Szpak), bo byliśmy wyróżniającą się, zżytą grupą, prawie RODZINĄ. Znaleźli się w niej; Zdzichu (Darek Duszyński), Dorota Kapusta, Kasia, Krzysiek, Ćwik, Tomek Domański, Marta, Piotr Ponulak, Półtorak, Sizol, Ania, Przemek, Gosia Klaus, Mirek Soja, "Nemeczek" (Jacek), Marta Sienkiweicz, Łapa, Krzysiek "Leśnik", Vica, Lucyna, Marzena, Gosia Panek, "Zielona" Gosia, Bugaje - Junior i Jarek, Bąbel... aż w końcu Piotr - Piotr Frączak. |
[[Grafika:logo.jpg|left]] [[Grafika:1kzr.jpg]] | [[Grafika:logo.jpg|left]] [[Grafika:1kzr.jpg]] | ||
− | |||
− | |||
I właśnie wtedy, gdzieś po drodze do Częstochowy, rodziła się w mojej głowie myśl, by organizować ogólnopolskie spotkania. I tak się stało... We wrześniu 1986 r. spotkaliśmy się we Wrocławiu na Wzgórzu Polskim obok ówczesnej PWSSP - dzisiejszej ASP. Pogoda była piękna. | I właśnie wtedy, gdzieś po drodze do Częstochowy, rodziła się w mojej głowie myśl, by organizować ogólnopolskie spotkania. I tak się stało... We wrześniu 1986 r. spotkaliśmy się we Wrocławiu na Wzgórzu Polskim obok ówczesnej PWSSP - dzisiejszej ASP. Pogoda była piękna. |
Wersja z 13:50, 25 lis 2006
I Krajowy Zjazd Rodzinny
Po wspaniałej pielgrzymce z Lichenia do Częstochowy w strumieniach deszczu pojawił się pomysł, abyśmy spotykali się częściej niż raz w roku w sierpniu, stąd pomysł zjazdów rodzinnych. Dlaczego rodzinnych - nazwa Rodzina / Rodzinka pojawiła się spontanicznie już na wcześniejszej pielgrzymce, a może jeszcze wcześniejszej. Kto ją wymyślił, nie wiadomo - przynajmniej ja tego nie wiem, chociaż uważano mnie za Ojca Chrzestnego tego przedsięwzięcia. Może stworzył to określenie Andrzej (ks. Andrzej Szpak), bo byliśmy wyróżniającą się, zżytą grupą, prawie RODZINĄ. Znaleźli się w niej; Zdzichu (Darek Duszyński), Dorota Kapusta, Kasia, Krzysiek, Ćwik, Tomek Domański, Marta, Piotr Ponulak, Półtorak, Sizol, Ania, Przemek, Gosia Klaus, Mirek Soja, "Nemeczek" (Jacek), Marta Sienkiweicz, Łapa, Krzysiek "Leśnik", Vica, Lucyna, Marzena, Gosia Panek, "Zielona" Gosia, Bugaje - Junior i Jarek, Bąbel... aż w końcu Piotr - Piotr Frączak.
I właśnie wtedy, gdzieś po drodze do Częstochowy, rodziła się w mojej głowie myśl, by organizować ogólnopolskie spotkania. I tak się stało... We wrześniu 1986 r. spotkaliśmy się we Wrocławiu na Wzgórzu Polskim obok ówczesnej PWSSP - dzisiejszej ASP. Pogoda była piękna. Kilka dni wcześniej rozmawialiśmy z Majorem, czy nie użyczyłby nam swoich kwiatów - astrów, które hodował na polu, aby rozdwać je robotnikom pod fabrykami pod koniec sierpnia. Jego akcje się skończyły, a sporo kwiatów jeszcze zostało. Waldek Frydrych, zwany Majarem, zgodził się. Tak więc podczas naszego zjazdu rozdawaliśmy astry mieszkańcom Wrocławia na trasie Ostrów Tumski - Rynek - Powstańców Ślaskich. Do Wrocławia przyjechało sporo członków rodzinki - nie spodziewałem się aż tylu - nawet Przemek ze Szczecina się pojawił, a przecież to kawał drogi. Otwarcie zjazdu nastąpiło na Wzgórzu Polskim, w takim małym amfiteatrze, gdzie od lat zbierali się wrocławscy hipisi. Miejsce piękne, zadrzewione, z jednej strony z widokiem na Odrę i magiczny Ostrów z jego strzelistymi wieżami kościołów; z drugiej na ówczesną PWSSP (dziś ASP) i Muzeum Narodowe oraz Panoramę Racławicką. Wszyscy byliśmy poprzebierani w stroje różnych epok - jak kto mógł, taki strój sobie wykombinował. Ja np. zrobiłem sobie coś w rodzaju fraka z koszulą z żabotem, Tomek Domański pojawił się w stroju Papkina, a wspomniany już Przemek przypominał malarza z przełomu wieków. Wręczaliśmy sobie specjalnie przygotowane na tę okazję dyplomy - te z socrealistycznym robotnikiem, którego sterem jest pacyfa. Kasia z Krzyskiem przygotowali szablony. Każdy otrzymał również rodzinny paszport ważny na wszystkie kraje świata i wszystkie stany świadomości. Były przemowy, dekoracje orderami, kwiaty... nic nam nie umknęło ze stylistyki pezetpeerowskich zjadów partii.
W końcu ruszyliśmy na Wrocław, cały czas rozdając kwiaty. W tamtych czasach ludzie rzadko coś dostawali, byli mocno zdziwieni, ale uśmiechali się z lekkim niedowierzaniem. Wielu myślało, że to jakieś działania teatralne, które we Wrocławiu - mimo komuny - miały długą tradycję. Impreza skończyła się w nieistniejącym już barze piwnym "Pod Kasztanami" na pętli ósemki przy Parku Południowym na Krzykach. Noc w większości spędziliśmy w domu Krzyśka Kłapkowskiego. Nazajutrz zjedliśmy "śniadanie na trawie" - kolejny happening - na Wzgórzu Słowiańskim i rozjechaliśmy się. Ustaliliśmy, że musimy kontynuować tego typu akcje. Obiecałem, że może już za miesiąc zrobię kolejne spotkanie - słowa dotrzymałem. Z I KZR pozostało kilka zdjęć i slajdów.