Uzupełnienia: Różnice pomiędzy wersjami

Z FraczakWiki
Skocz do: nawigacji, wyszukiwania
 
 
(Nie pokazano 2 wersji utworzonych przez 2 użytkowników)
Linia 1: Linia 1:
 
+
Po ukończeniu gimnazjum w 1898 r. – w wyborze zawodu myślałem o dwóch zawodach: kapłaństwie i lekarskim. Jakkolwiek ciągnęła mnie bardziej wiedza filozoficzna niż ścisła przyrodnicza. W drugiej połowie czerwca 1898 r. skończyłem IV Gimnazjum i po tygodniu pobytu w Warszawie przyjechałem do Żyrardowa do Rodziców dla spędzenia wakacji i zdecydowania się na wybór zawodu. Miałem nadzieję, że dostanę stypendium ufundowane przez dziadka mego dr. Med. [[Zenon Pilecki|Zenona Pileckiego]] i wyjadę na studia do Paryża. Ponieważ to na razie okazało się niemożliwe, zdecydowałem się wstąpić na wydział medycyny Uniwersytetu Warszawskiego. Na ten wydział zdecydowałem się po pewnym wahaniu, czy się nie zapisać od razu do Seminarium Duchownego, choć już po ostatnich latach pobytu w gimnazjum planowałem naprzód poznać filozofię i psychologię w wyższym zakładzoe świeckim, a potem dopiero wstąpić do seminarium.  
Po ukończeniu gimnazjum w 1898 r. – w wyborze zawodu myślałem o dwóch zawodach: kapłaństwie i lekarskim. Jakkolwiek ciągnęła mnie bardziej wiedza filozoficzna niż ścisła przyrodnicza. W drugiej połowie czerwca 1898 r. skończyłem IV Gimnazjum i po tygodniu pobytu w Warszawie przyjechałem do Żyrardowa do Rodziców dla spędzenia wakacji i zdecydowania się na wybór zawodu. Miałem nadzieję, że dostanę stypendium ufundowane przez dziadka mego dr. Med. Zenona Pileckiego i wyjadę na studia do Paryża. Ponieważ to na razie okazało się niemożliwe, zdecydowałem się wstąpić na wydział medycyny Uniwersytetu Warszawskiego. Na ten wydział zdecydowałem się po pewnym wahaniu, czy się nie zapisać od razu do Seminarium Duchownego, choć już po ostatnich latach pobytu w gimnazjum planowałem naprzód poznać filozofię i psychologię w wyższym zakładzoe świeckim, a potem dopiero wstąpić do seminarium.  
+
 
Nie sądziłem, że wstępując do Uniwersytetu Warszawskiego będę musiał ściśle według przepisu,jak w średniej szkole, trzymać się programu i planu lekcji – i będę mógł w czasie dwóch lat zapoznać się gruntownie z temi dwoma dziedzinami wiedzy.  
 
Nie sądziłem, że wstępując do Uniwersytetu Warszawskiego będę musiał ściśle według przepisu,jak w średniej szkole, trzymać się programu i planu lekcji – i będę mógł w czasie dwóch lat zapoznać się gruntownie z temi dwoma dziedzinami wiedzy.  
 
Tymczasem, jak się okazało, filozofia była traktowana bardzo pobieżnie. Po dwóch latach studiów wykułem tylko anatomię i na trzeci kurs postanowiłem medycynę rzucić, ale i Rodzice, i zaprzyjaźnieni lekarze, i koledzy przekonali mnie, że szkoda zawracać z drogi, tym bardziej, że ojcu memu było coraz ciężej utrzymać mnie w Warszawie.
 
Tymczasem, jak się okazało, filozofia była traktowana bardzo pobieżnie. Po dwóch latach studiów wykułem tylko anatomię i na trzeci kurs postanowiłem medycynę rzucić, ale i Rodzice, i zaprzyjaźnieni lekarze, i koledzy przekonali mnie, że szkoda zawracać z drogi, tym bardziej, że ojcu memu było coraz ciężej utrzymać mnie w Warszawie.
Linia 9: Linia 8:
 
Po paru dniach zamętu i szabru sklepów niemieckich (dawniej żydowskich) ukonstytuowały się władze miejskie na czele z jednym ze starszych urzędników magistrackich za czasów rosyjskich a potem za polskich z lewicy PPS, a właściwie od dawna znanych ze swych komunistycznych poglądów, lecz znanych też ze swej uczciwości i cieszących się zaufaniem większości mieszkańców (z pominięciem skrajnej prawicy).
 
Po paru dniach zamętu i szabru sklepów niemieckich (dawniej żydowskich) ukonstytuowały się władze miejskie na czele z jednym ze starszych urzędników magistrackich za czasów rosyjskich a potem za polskich z lewicy PPS, a właściwie od dawna znanych ze swych komunistycznych poglądów, lecz znanych też ze swej uczciwości i cieszących się zaufaniem większości mieszkańców (z pominięciem skrajnej prawicy).
 
Ukonstytuował się i urząd lekarski Ubezpieczalni Społecznej – dyrektorem został syn byłego ławnika magistrackiego – komunisty. Ja – z powodu na dobre zaczynającego się osłabienia nóg musiałem zrzec się zajęcia w odległej od mego mieszkania Ubezpieczalni Społecznej i objąłem posadę w dwóch najbliższych ode mnie szkołach: w liceum pedagogicznym i w szkole przysposobienia zawodowego, gdzie pracuję dotąd.
 
Ukonstytuował się i urząd lekarski Ubezpieczalni Społecznej – dyrektorem został syn byłego ławnika magistrackiego – komunisty. Ja – z powodu na dobre zaczynającego się osłabienia nóg musiałem zrzec się zajęcia w odległej od mego mieszkania Ubezpieczalni Społecznej i objąłem posadę w dwóch najbliższych ode mnie szkołach: w liceum pedagogicznym i w szkole przysposobienia zawodowego, gdzie pracuję dotąd.
 +
 
10 IX 56 r.”.
 
10 IX 56 r.”.
 
 
 
 
...przepisano z ostatnich notatek dr. M. Biernackiego, mego Tatusia, a Waszego pradziadka, z notatek w ostatnich dniach życia pisanych...
 
 
W chłodny wieczór 4 XI 1878 roku w miasteczku Nowym Dworze pod fortecą Modlinem w skromnym drewnianym domku, na skraju traktu do Warszaway, w rodzinie naczelnika poczty przyszedł na świat (w obecności starej akuszerki i jednocześnie właścicielki sklepu spożywczego) – synek chudziutki, mizerny i ledwo dyszący, którego nazwano imieniem Michał na pamiętkę dziadka (brata babki Marianny z Jarnickich, byłej obywatelki miasta Kalisza i majątku Biernaty pod Kaliszem). Ojciec dziecka Władysław Aleksander, syn Mateusza, byłego obywatela ziemskiego ziemi kaliskiej herbu Poraj i młodziutkiej jego małżonki Franciszki córki Radzymińskich i podsędka Aleksandra Kowalewskiego herbu Dołęga syn podsędka z Radzymina Teofila Kowalewskiego i Izabelli ze Śliwińskich z pułtuskiego. Ojciec matki Michała był wówczas już sędzią w mieście Radzymin i właściciele małego folwarku w Żelechowie na Mazowszu (...)
 
Przyjście pierworodnego syna było wielką radością dla niezamożnego małżeństwa, ale też wielką troską, gdzyż dziecko było chude i słabe, a w perspektywie były dość znaczne wydatki i troski, bo dziecko było słabiutkie i wątłe.
 
Najpierwsza się cieszyła obecna przy porodzie Babka z Jarnickich Biernacka, kiedyś bardzo zamożna, ale w owym czasie już nic prawie nie posiadająca, ale zawsze optymistka i z humorem. Ponieważ dziecko było słabe, nie czekano na przyjazd ks. Kanonika Jarnickiego z Bienina, lecz chrzcił dziecko ojciec Rafał – kapucyn z klasztoru. Rodzicami chrzestnemi byli pani Kokorska, sędzina z Nowego Dworu i obywatel Tomasz Kolasiński (...)
 
Z pierwszej mojej pięciolatki pamiętam tylko, że miałem krzywe nogi i trudno mi było chodzić i że często przyjeżdżał do nas lekarz wojskowy z fortecy i musiałem brać lekarstwa. Z początków drugiej pięciolatki, że ciężko chorowałem na szkarlatynę. Często przyjeżdżał lekarz młody cywilny i przyjeżdżał wojskowy. Że Mamusia mówiła, że doktor cywilny kazał mnie kąpać w zimnej wodzie, a wojskowy w ciepłej i że doktór wojskowy zawrócił z drogi i błagał Tatusia, żeby nie pozwolił mnie kąpać w zimnej wodzie, czego też zaniechano i że Mamusia pocałowała wojskowego lekarza w rękę. Z tego okresu pamiętam już swoich przyjaciół: Dzidka, syna kupca z małego sklepu w pobliżu naszego domu, Stefana Chocieleszczyka, syna stróża z biura oraz syna pastora Edwarda Baheus – był już wtedy w drugiej klasie, kiedy ja zdawałem zaledwie do pierwszej. Z Edkiem bawiliśmy się w budowę fortów ...., który otaczaliśmy wodą.
 
W czasie mojej drugiej pięciolatki miasteczko nasze uległo strasznym katastrofom. Naprzód przed Wielką Nocą w Wielki Piątek zaistniał zator u ujścia Narwi do Wisły. Mamusia zapłakana obudziła nas rano o szóstej – już schodki od ganku i od wejścia na podwórko były pod wodą. Nam kazała się Mamusia prędko się ubierać, a sama wraz z Babcią, obydwie zapłakane, wybierały bieliznę i ubrania z szaf i przenosiły na strych. O ósmej rano nas dzieci wraz z Mamą wywieziono z domu pontonami do fortecy do naszych przyjaciół pp. Wielobylskich [nieczytelne]. Mama strasznie się bała, bo Tatuś poszedł z domu nie chcąc opuszczać biura i kasy rządowej.
 
W sobotę rano Mama wyprowadził nas na wały forteczne. Cała forteca była jak wyspa na morzu. Z miasteczka były wiadomości, że większość potonęła. Na szczęście okazało się to bujną fantazją. Prawie we wszystkich domach i mieszkaniach było pełno wody, meble i przedmioty codziennego użytku, dużo krów i koni utonęło. Ludność schroniła się na piaszczyste góry, które były cmentarzem katolickim, prawosławnym i żydowskim i tam w płaczu wysłuchała rezurekcji wielkanocnych.
 
W nocy z Wielkiej Niedzieli na poniedziałek wojsku udało się zrobić przerwę w zatorze i wody zaczęły pomału odpływać – ale nawet w maju, kiedyśmy wracali z fortecy, wyrwy w torze kolejowym i w szosie były tak duże, że na obejście ich trzeba było stracić niemal cały dzień. Czego jednak nie mogę pojąć: dlaczego powrót z fortecy i dzień przybycia na nasze mieszkanie w Nowym Dworze wypadły mi zupełnie z pamięci, i to nawet teraz w starości, ale już dawno, może jeszcze od czasu pobytu ... w gimnazjum... [dalej nieczytelne]
 
I zaczęła się wtenczas moja trzecia pięciolatka. W pierwszych czterech klasach trudności nie miałem. Uczyłem się dobrze i bez wysiłku. Stałem na stancji rządowej u pani Choło[nieczytelne]. Miała tylko nazwisko rosyjskie, bo z pochodzenia była Polką, religii katolickiej. Trochę trudności miałem ze składnią łacińską, ale niewiele. Liczyłem się z kandydatami na pierwsze miejsce obydwoma braćmi Ribli... [dalej nieczytelne nazwiska kolegów szkolnych]
 
.... [i dalej nieczytelne]
 
 
 
(na pierwszej stronie rękopisu dr. M. Biernackiego, przed zaczęciem pisania swego „Curriculum vitae”, pod datą 4 XI 54 jest modlitwa, inwokacja do Jezusa Chrystusa – którą ja – przepisująca rękopis – umieszczam na jego końcu – za co przepraszam swoich wnuczków)
 
 
4 XI 54 „Zawierzyłem życie moje, śmierć moją i całą wieczność moją Tobie, Jezu. Za kim pójdę, jeżeli zgubię ślady Twoje. Często się zatrzymywałem, cofałem i zbaczałem, ale zawsze wracałem do Ciebie. Jeżeli Cię zgubię, zginę w ciemnościach i zawikłaniach życia, a innym przewodnikom uwierzyć nie mogę. Daj mi Jezu Chryste iść za Tobą do ostatniego tchnienia mego i pozwól całej rodzinie mojej i całemu narodowi mojemu iść tą samą drogą, którąśmy wybrali od początku świadomego istnienia naszego.
 
Duchu Święty Boże, pochodzący od Boga Ojca i Syna Obydwu miłości i dobroci, cześć Ci oddaję Tobie wraz z Ojcem i Synem przebywającego oraz zezwalającego przez Komunię na obecność Najświętszego Ciała Jezusa Chrystusa we mnie. Bądź błogosławione przez wszelkie stworzenie Imię Twoje przez wszystkie wieki wieków.
 
Uwielbiam Cię całą siłą mojego ciała i duszy mojej. Wywyższam Cię Boże, Stwórco, Ożywicielu, Źródło Łaski, Nauczycielu i Ojcze prawdy i cnoty. Uwielbiam Ojcze ubogich, pocieszenie ubogich, ucieczko i życie nieszczęśliwych. Boże wszelkiego pocieszenia, dobro, miłosierdzie i zbawienie wszystkich!
 
[tu słabo czytelny tekst łaciński]
 

Aktualna wersja na dzień 17:36, 6 cze 2006

Po ukończeniu gimnazjum w 1898 r. – w wyborze zawodu myślałem o dwóch zawodach: kapłaństwie i lekarskim. Jakkolwiek ciągnęła mnie bardziej wiedza filozoficzna niż ścisła przyrodnicza. W drugiej połowie czerwca 1898 r. skończyłem IV Gimnazjum i po tygodniu pobytu w Warszawie przyjechałem do Żyrardowa do Rodziców dla spędzenia wakacji i zdecydowania się na wybór zawodu. Miałem nadzieję, że dostanę stypendium ufundowane przez dziadka mego dr. Med. Zenona Pileckiego i wyjadę na studia do Paryża. Ponieważ to na razie okazało się niemożliwe, zdecydowałem się wstąpić na wydział medycyny Uniwersytetu Warszawskiego. Na ten wydział zdecydowałem się po pewnym wahaniu, czy się nie zapisać od razu do Seminarium Duchownego, choć już po ostatnich latach pobytu w gimnazjum planowałem naprzód poznać filozofię i psychologię w wyższym zakładzoe świeckim, a potem dopiero wstąpić do seminarium. Nie sądziłem, że wstępując do Uniwersytetu Warszawskiego będę musiał ściśle według przepisu,jak w średniej szkole, trzymać się programu i planu lekcji – i będę mógł w czasie dwóch lat zapoznać się gruntownie z temi dwoma dziedzinami wiedzy. Tymczasem, jak się okazało, filozofia była traktowana bardzo pobieżnie. Po dwóch latach studiów wykułem tylko anatomię i na trzeci kurs postanowiłem medycynę rzucić, ale i Rodzice, i zaprzyjaźnieni lekarze, i koledzy przekonali mnie, że szkoda zawracać z drogi, tym bardziej, że ojcu memu było coraz ciężej utrzymać mnie w Warszawie.


Dnia 19 I 45 r. weszły do Tomaszowa Mazowieckiego oddziały piechoty rosyjskiej. W nocy Niemcy pospiesznie uciekli. Wprawdzie te pierwsze dni pobytu oswobodzicieli trudno zaliczyć do przyjemnych, żołnierze tego najkulturalniejszego narodu w Europie – tak przynajmniej o sobie piszą w podręcznikach geografii i historii – włóczyli się po prywatnych mieszkaniach żebrząc wódki i co prawda ani z wyglądu, ani z zachowania tej kultury nie można było u nich zauważyć. Wydawało się, że najwyższy ideał tego „najkulturalniejszego” narodu to wódka i ... w prawdzie w powieściach tego narodu są takie wzniosłe, ofiarne i piękne typy zarówno mężczyzn, jak i kobiet, ale do nas do Tomaszowa Mazowieckiego najwidoczniej tacy nie doszli i mordy były zupełnie chamskie i takież zachowanie się. Nawet kobiety z okolicznych wsi dziwiły się, że takie wojsko nie umie jeść, ani zachowywać się przyzwoicie. Nawet Niemcy choć straszni i bez serca, choć czuło się w nich wrogów, ale zachowywali się jak należy. Może to przypisać należy niższości rasy słowiańskiej i dużej przymieszki krwi tatarskiej. W każdym razie ludność odetchnęła jak Oswobodziciele poszli naprzód – na Berlin! Po paru dniach zamętu i szabru sklepów niemieckich (dawniej żydowskich) ukonstytuowały się władze miejskie na czele z jednym ze starszych urzędników magistrackich za czasów rosyjskich a potem za polskich z lewicy PPS, a właściwie od dawna znanych ze swych komunistycznych poglądów, lecz znanych też ze swej uczciwości i cieszących się zaufaniem większości mieszkańców (z pominięciem skrajnej prawicy). Ukonstytuował się i urząd lekarski Ubezpieczalni Społecznej – dyrektorem został syn byłego ławnika magistrackiego – komunisty. Ja – z powodu na dobre zaczynającego się osłabienia nóg musiałem zrzec się zajęcia w odległej od mego mieszkania Ubezpieczalni Społecznej i objąłem posadę w dwóch najbliższych ode mnie szkołach: w liceum pedagogicznym i w szkole przysposobienia zawodowego, gdzie pracuję dotąd.

10 IX 56 r.”.