Uzupełnienia 2: Różnice pomiędzy wersjami

Z FraczakWiki
Skocz do: nawigacji, wyszukiwania
 
(Nie pokazano 2 wersji utworzonych przez 2 użytkowników)
Linia 4: Linia 4:
 
Przyjście pierworodnego syna było wielką radością dla niezamożnego małżeństwa, ale też wielką troską, gdzyż dziecko było chude i słabe, a w perspektywie były dość znaczne wydatki i troski, bo dziecko było słabiutkie i wątłe.  
 
Przyjście pierworodnego syna było wielką radością dla niezamożnego małżeństwa, ale też wielką troską, gdzyż dziecko było chude i słabe, a w perspektywie były dość znaczne wydatki i troski, bo dziecko było słabiutkie i wątłe.  
  
Najpierwsza się cieszyła obecna przy porodzie Babka z Jarnickich Biernacka, kiedyś bardzo zamożna, ale w owym czasie już nic prawie nie posiadająca, ale zawsze optymistka i z humorem. Ponieważ dziecko było słabe, nie czekano na przyjazd ks. Kanonika Jarnickiego z Bienina, lecz chrzcił dziecko ojciec Rafał – kapucyn z klasztoru. Rodzicami chrzestnemi byli pani Kokorska, sędzina z Nowego Dworu i obywatel Tomasz Kolasiński (...)
+
Najpierwsza się cieszyła obecna przy porodzie Babka z Jarnickich Biernacka, kiedyś bardzo zamożna, ale w owym czasie już nic prawie nie posiadająca, ale zawsze optymistka i z humorem. Ponieważ dziecko było słabe, nie czekano na przyjazd ks. Kanonika Jarnickiego z [[Binino|Bienina]], lecz chrzcił dziecko ojciec Rafał – kapucyn z klasztoru. Rodzicami chrzestnemi byli pani Kokorska, sędzina z Nowego Dworu i obywatel Tomasz Kolasiński (...)
  
 
Z pierwszej mojej pięciolatki pamiętam tylko, że miałem krzywe nogi i trudno mi było chodzić i że często przyjeżdżał do nas lekarz wojskowy z fortecy i musiałem brać lekarstwa. Z początków drugiej pięciolatki, że ciężko chorowałem na szkarlatynę. Często przyjeżdżał lekarz młody cywilny i przyjeżdżał wojskowy. Że Mamusia mówiła, że doktor cywilny kazał mnie kąpać w zimnej wodzie, a wojskowy w ciepłej i że doktór wojskowy zawrócił z drogi i błagał Tatusia, żeby nie pozwolił mnie kąpać w zimnej wodzie, czego też zaniechano i że Mamusia pocałowała wojskowego lekarza w rękę. Z tego okresu pamiętam już swoich przyjaciół: Dzidka, syna kupca z małego sklepu w pobliżu naszego domu, Stefana Chocieleszczyka, syna stróża z biura oraz syna pastora Edwarda Baheus – był już wtedy w drugiej klasie, kiedy ja zdawałem zaledwie do pierwszej. Z Edkiem bawiliśmy się w budowę fortów ...., który otaczaliśmy wodą.
 
Z pierwszej mojej pięciolatki pamiętam tylko, że miałem krzywe nogi i trudno mi było chodzić i że często przyjeżdżał do nas lekarz wojskowy z fortecy i musiałem brać lekarstwa. Z początków drugiej pięciolatki, że ciężko chorowałem na szkarlatynę. Często przyjeżdżał lekarz młody cywilny i przyjeżdżał wojskowy. Że Mamusia mówiła, że doktor cywilny kazał mnie kąpać w zimnej wodzie, a wojskowy w ciepłej i że doktór wojskowy zawrócił z drogi i błagał Tatusia, żeby nie pozwolił mnie kąpać w zimnej wodzie, czego też zaniechano i że Mamusia pocałowała wojskowego lekarza w rękę. Z tego okresu pamiętam już swoich przyjaciół: Dzidka, syna kupca z małego sklepu w pobliżu naszego domu, Stefana Chocieleszczyka, syna stróża z biura oraz syna pastora Edwarda Baheus – był już wtedy w drugiej klasie, kiedy ja zdawałem zaledwie do pierwszej. Z Edkiem bawiliśmy się w budowę fortów ...., który otaczaliśmy wodą.
  
W czasie mojej drugiej pięciolatki miasteczko nasze uległo strasznym katastrofom. Naprzód przed Wielką Nocą w Wielki Piątek zaistniał zator u ujścia Narwi do Wisły. Mamusia zapłakana obudziła nas rano o szóstej – już schodki od ganku i od wejścia na podwórko były pod wodą. Nam kazała się Mamusia prędko się ubierać, a sama wraz z Babcią, obydwie zapłakane, wybierały bieliznę i ubrania z szaf i przenosiły na strych. O ósmej rano nas dzieci wraz z Mamą wywieziono z domu pontonami do fortecy do naszych przyjaciół pp. Wielobylskich [nieczytelne]. Mama strasznie się bała, bo Tatuś poszedł z domu nie chcąc opuszczać biura i kasy rządowej.  
+
W czasie mojej drugiej pięciolatki miasteczko nasze uległo strasznym [[Nowy Dwór:katastrofy|katastrofom]]. Naprzód przed Wielką Nocą w Wielki Piątek zaistniał zator u ujścia Narwi do Wisły. Mamusia zapłakana obudziła nas rano o szóstej – już schodki od ganku i od wejścia na podwórko były pod wodą. Nam kazała się Mamusia prędko się ubierać, a sama wraz z Babcią, obydwie zapłakane, wybierały bieliznę i ubrania z szaf i przenosiły na strych. O ósmej rano nas dzieci wraz z Mamą wywieziono z domu pontonami do fortecy do naszych przyjaciół pp. Wielobylskich [nieczytelne]. Mama strasznie się bała, bo Tatuś poszedł z domu nie chcąc opuszczać biura i kasy rządowej.  
  
 
W sobotę rano Mama wyprowadził nas na wały forteczne. Cała forteca była jak wyspa na morzu. Z miasteczka były wiadomości, że większość potonęła. Na szczęście okazało się to bujną fantazją. Prawie we wszystkich domach i mieszkaniach było pełno wody, meble i przedmioty codziennego użytku, dużo krów i koni utonęło. Ludność schroniła się na piaszczyste góry, które były cmentarzem katolickim, prawosławnym i żydowskim i tam w płaczu wysłuchała rezurekcji wielkanocnych.  
 
W sobotę rano Mama wyprowadził nas na wały forteczne. Cała forteca była jak wyspa na morzu. Z miasteczka były wiadomości, że większość potonęła. Na szczęście okazało się to bujną fantazją. Prawie we wszystkich domach i mieszkaniach było pełno wody, meble i przedmioty codziennego użytku, dużo krów i koni utonęło. Ludność schroniła się na piaszczyste góry, które były cmentarzem katolickim, prawosławnym i żydowskim i tam w płaczu wysłuchała rezurekcji wielkanocnych.  

Aktualna wersja na dzień 19:09, 18 mar 2006

...przepisano z ostatnich notatek dr. M. Biernackiego, mego Tatusia, a Waszego pradziadka, z notatek w ostatnich dniach życia pisanych...

W chłodny wieczór 4 XI 1878 roku w miasteczku Nowym Dworze pod fortecą Modlinem w skromnym drewnianym domku, na skraju traktu do Warszaway, w rodzinie naczelnika poczty przyszedł na świat (w obecności starej akuszerki i jednocześnie właścicielki sklepu spożywczego) – synek chudziutki, mizerny i ledwo dyszący, którego nazwano imieniem Michał na pamiętkę dziadka (brata babki Marianny z Jarnickich, byłej obywatelki miasta Kalisza i majątku Biernaty pod Kaliszem). Ojciec dziecka Władysław Aleksander, syn Mateusza, byłego obywatela ziemskiego ziemi kaliskiej herbu Poraj i młodziutkiej jego małżonki Franciszki córki Radzymińskich i podsędka Aleksandra Kowalewskiego herbu Dołęga syn podsędka z Radzymina Teofila Kowalewskiego i Izabelli ze Śliwińskich z pułtuskiego. Ojciec matki Michała był wówczas już sędzią w mieście Radzymin i właściciele małego folwarku w Żelechowie na Mazowszu (...) Przyjście pierworodnego syna było wielką radością dla niezamożnego małżeństwa, ale też wielką troską, gdzyż dziecko było chude i słabe, a w perspektywie były dość znaczne wydatki i troski, bo dziecko było słabiutkie i wątłe.

Najpierwsza się cieszyła obecna przy porodzie Babka z Jarnickich Biernacka, kiedyś bardzo zamożna, ale w owym czasie już nic prawie nie posiadająca, ale zawsze optymistka i z humorem. Ponieważ dziecko było słabe, nie czekano na przyjazd ks. Kanonika Jarnickiego z Bienina, lecz chrzcił dziecko ojciec Rafał – kapucyn z klasztoru. Rodzicami chrzestnemi byli pani Kokorska, sędzina z Nowego Dworu i obywatel Tomasz Kolasiński (...)

Z pierwszej mojej pięciolatki pamiętam tylko, że miałem krzywe nogi i trudno mi było chodzić i że często przyjeżdżał do nas lekarz wojskowy z fortecy i musiałem brać lekarstwa. Z początków drugiej pięciolatki, że ciężko chorowałem na szkarlatynę. Często przyjeżdżał lekarz młody cywilny i przyjeżdżał wojskowy. Że Mamusia mówiła, że doktor cywilny kazał mnie kąpać w zimnej wodzie, a wojskowy w ciepłej i że doktór wojskowy zawrócił z drogi i błagał Tatusia, żeby nie pozwolił mnie kąpać w zimnej wodzie, czego też zaniechano i że Mamusia pocałowała wojskowego lekarza w rękę. Z tego okresu pamiętam już swoich przyjaciół: Dzidka, syna kupca z małego sklepu w pobliżu naszego domu, Stefana Chocieleszczyka, syna stróża z biura oraz syna pastora Edwarda Baheus – był już wtedy w drugiej klasie, kiedy ja zdawałem zaledwie do pierwszej. Z Edkiem bawiliśmy się w budowę fortów ...., który otaczaliśmy wodą.

W czasie mojej drugiej pięciolatki miasteczko nasze uległo strasznym katastrofom. Naprzód przed Wielką Nocą w Wielki Piątek zaistniał zator u ujścia Narwi do Wisły. Mamusia zapłakana obudziła nas rano o szóstej – już schodki od ganku i od wejścia na podwórko były pod wodą. Nam kazała się Mamusia prędko się ubierać, a sama wraz z Babcią, obydwie zapłakane, wybierały bieliznę i ubrania z szaf i przenosiły na strych. O ósmej rano nas dzieci wraz z Mamą wywieziono z domu pontonami do fortecy do naszych przyjaciół pp. Wielobylskich [nieczytelne]. Mama strasznie się bała, bo Tatuś poszedł z domu nie chcąc opuszczać biura i kasy rządowej.

W sobotę rano Mama wyprowadził nas na wały forteczne. Cała forteca była jak wyspa na morzu. Z miasteczka były wiadomości, że większość potonęła. Na szczęście okazało się to bujną fantazją. Prawie we wszystkich domach i mieszkaniach było pełno wody, meble i przedmioty codziennego użytku, dużo krów i koni utonęło. Ludność schroniła się na piaszczyste góry, które były cmentarzem katolickim, prawosławnym i żydowskim i tam w płaczu wysłuchała rezurekcji wielkanocnych. W nocy z Wielkiej Niedzieli na poniedziałek wojsku udało się zrobić przerwę w zatorze i wody zaczęły pomału odpływać – ale nawet w maju, kiedyśmy wracali z fortecy, wyrwy w torze kolejowym i w szosie były tak duże, że na obejście ich trzeba było stracić niemal cały dzień. Czego jednak nie mogę pojąć: dlaczego powrót z fortecy i dzień przybycia na nasze mieszkanie w Nowym Dworze wypadły mi zupełnie z pamięci, i to nawet teraz w starości, ale już dawno, może jeszcze od czasu pobytu ... w gimnazjum... [dalej nieczytelne]

I zaczęła się wtenczas moja trzecia pięciolatka. W pierwszych czterech klasach trudności nie miałem. Uczyłem się dobrze i bez wysiłku. Stałem na stancji rządowej u pani Choło[nieczytelne]. Miała tylko nazwisko rosyjskie, bo z pochodzenia była Polką, religii katolickiej. Trochę trudności miałem ze składnią łacińską, ale niewiele. Liczyłem się z kandydatami na pierwsze miejsce obydwoma braćmi Ribli... [dalej nieczytelne nazwiska kolegów szkolnych] .... [i dalej nieczytelne]