Potyczka pod Nieszawą (4,82)
W sierpniu 1920 roku bolszewicy próbowali kontynuować natarcie w kierunku zachodnim, przekraczając Wisłę na linii Toruń – Płock. Trzeba tu wspomnieć o jednej z potyczek w obronie słabo bronionego lewego brzegu Wisły. W okolicy Rybitw Małych podążający z Włocławka uzbrojony statek „Moniuszko” zaatakował przygotowujące się do przeprawy siły wroga, a następnie wdał się w wymianę ognia z wojskiem ukrytym w bobrownickim zamku. W wyniku strat w ludziach i zniszczenia statku ppor. mar. Pieszkański osadził go na lewym brzegu i nakazał opuszczenie okrętu. Chwilę potem Rosjanie przejęli płynący holownik „Lubecki” z dwiema barkami, wydawało się zatem, że przeprawa nie będzie nastręczała atakującym żadnych problemów. Stało się jednak inaczej, a to za sprawą podążającego ich śladem nieopancerzonego holownika „Neptun” i dowodzącego statkiem ppor. mar. Stefana Jacynicza.
Tak opisuje to „Zarys historji wojennej flotylli rzecznych” opracowany przez kpt. mar Karola Taube i por. mar. Olgierda Żukowskiego i wydany w 1931 roku:
„Neptun” ruszył z Torunia do Modlina »oczyszczając po drodze prawy brzeg rzeki ze środków przewozowych. Ostatni transport łodzi był zabrany pod Szylnem i po odholowaniu oddany na posterunek w Czerwonym Krzyżu. Zwrócono tam uwagę podporucznika Jacynicza. że na prawym brzegu zauważono jakichś podejrzanych ludzi. prawdopodobnie szpiegów. Po oddaniu łodzi, podporucznik Jacynicz wyruszył dalej. Mijając łachę Ciechocińską, zaobserwował na prawym brzegu jakiś patrol konny, lecz nie był pewien. czy to jest nieprzyjaciel. W Starzewie (4 kilometry od łachy Ciechocińskiej) posterunek z lądu zatrzymał statek “Neptun”, meldując, że około Bobrownik dwa statki z berlinkami wpadły w ręce Rosjan i że oddziały sowieckie są już pod Nieszawą, gdzie starają się przeprawić na lewy brzeg rzeki. lubecki1Nie chcąc wpaść w zasadzkę. a jednocześnie uważając, że zapobieżenie przeprawieniu się nieprzyjaciela na lewy brzeg Wisły jest zadaniem o wiele ważniejszem od ratowania małego holownika przez odwrót do Torunia, – podporucznik Jacynicz rozkazał zatrzymać się przy brzegu, zamaskować statek zielenią, zdjąć dwa karabiny maszynowe i okopać się na brzegu, spodziewając się lada chwila napadu. Mając 10 ludzi załogi, podzielił ich w ten sposób, że sierżanta i 5 marynarzy zostawił w okopach celem obrony statku, dając im na wszelki wypadek dwie petardy dla wysadzenia statku w krytycznej chwili: a sam z 4 marynarzami udał się do Nieszawy na zwiad, gdzie też dowiedział się o wypadku pod Bobrownikami. jak również o tem, że Rosjanie zdradzają chęć przerwania się na lewy brzeg na odcinku Włocławek – Nieszawa.
Lewy brzeg na wymienionym odcinku był broniony przez Polaków bardzo słabo. Gdzie niegdzie znajdowały się posterunki, złożone z rekrutów, czujących się w osamotnieniu zbyt nie pewnie.
Stwierdzono też, że na odcinku Bobrowniki – Nieszawa nie było nawet karabinów maszynowych. W Nieszawie podporucznik Jacynicz zatrzymał jakiś wojskowy samochód ciężarowy, w którym jechał kapitan z piechoty. Meldując mu o sytuacji, prosił o udzielenie mu pomocy przy sprowadzaniu karabinów maszynowych Maxima z “Neptuna”, aby przeszkodzić Rosjanom przeprawić się na berlinkach, które wpadły w ich ręce wraz z holownikiem “Lubecki”. Kapitan zgodził się pojechać, wobec czego podporucznik Jacynicz zabrał z “Neptuna” 2 karabiny maszynowe i 4 marynarzy. zostawiając 5 marynarzy z sierżantem i dwoma karabinami maszynowemi w okopach przy statku, – i pojechał tam, gdzie stał “Lubecki”. Tu zajął pozycję naprzeciwko transportu na lewym brzegu Wisły.
Brzeg ten był bardzo niewygodny dla ustawienia karabinów maszynowych. Nie było żadnej zasłony, ani krzaka. Ażeby podejść bliżej do transportu i mieć jakieś przy krycie, trzeba było zejść z wysokiego brzegu do rowu. Zdołano tego dokonać dopiero po upływie godziny, gdyż kozacy celnym ogniem z karabinów ręcznych nie dawali możności ustawienia karabinów maszynowych.
W tym czasie podporucznik Jacynicz otrzymuje wiadomość, że Rosjanie są już na lewym brzegu, ale widocznie nie wiedzą nic o słabej sile polskiego oddziału, dlatego nie napadają z tyłu.
Gdy wreszcie karabiny maszynowe rozpoczęły ogień, Rosja.a nie poczęli uciekać na łodziach zpowrotem na prawy brzeg. Ostrzeliwanie transportu trwało od godziny 13 do 16 popołudniu, a podporucznik Jacynicz na tyle uszkodził transport, że uniemożliwił wrogom masową przeprawę przez rzekę. O godzinie 16 Rosjanie otrzymali posiłki i odrazu ustawili naprzeciwko pozycji podporucznika Jacynicza kilka karabinów maszynowych, które dosłownie ścięły wszelkie przykrycia, maskujące marynarzy. W krótkim czasie został ranny w głowę marynarz, strzelający z. karabinu maszynowego i pomimo tego, że krew zalewała mu oczy, strzelał w dalszym ciągu, potem raniono jednego żołnierza z piechoty, który został z marynarzami, pomagając przenosić amunicję. Kiedy marynarz, ranny po raz drugi w pierś, stracił przytomność, amunicja była już na wyczerpaniu. Tymczasem zawiadomiono, że posiłki nadchodzą. Wobec tego o godzinie 18, podporucznik Jacynicz odesłał rannych do szpitala w Nieszawie, a sam z trzema marynarzami udał się na statek. Wszystkie wiadomości. otrzymane przez podporucznika Jacynicza, mówiły, że Rosjanie już przeprawiali się w kilku miejscach na lewy brzeg Wisły. Z powodu tego, że nurt rzeki przechodził o kilka metrów od prawego brzegu, a tem samem nie można było myśleć o wycofaniu się do Torunia. decyduje się porucznik wynieść karabiny maszynowe, amunicję i część rzeczy i zatopić statek, otwierając rury zasilające kocioł, gdyż obawiał się, że napadnięty znienackanie zdąży tego dokonać, albo w ostatniej chwili będzie musiał zniszczyć statek petardą.
Po zatopieniu statku, w ciemności, udaje się z załogą do Torunia, gdzie dowódca odcinka rozkazuje mu objąć drugi statek. Gdy nieprzyjaciela odparto, “Neptun” został przez podporucznika Jacynicza w dniu 26 sierpnia podniesiony nieuszkodzonym i oddany do remontu. <<