Piotr Frączak:list do Włodzimierza Bielińskiego

Z FraczakWiki
Skocz do: nawigacji, wyszukiwania

List Dr. Piotra Frączaka

z opisem udziału w wojnie polsko – niemieckiej w 1939 r.

pisany w 1959 r. w odpowiedzi na list kolegi Włodzimierza Bielinskiego z Paryża


Kochany Włodziu!


List Twój uradował mnie ogromnie. W sposób wprost cudowny zaczęły się tłoczyć obrazy z tamtych dawnych kołomyjskich lat pełnych pośpiechu i szczęścia. Prawie dwudziestoletni okres, który dzieli nas od tamtych dni, okres ponury czasu okupacji i ten po wojnie jakby był snem jednej nocy. Często uciekam wspomnieniami nad Prut i Czeremosz do Mołodziatyna i Czeremchowa. Słyszę głosy Winnickiego i Muszory. Przywołuję pamięcią najdrobniejsze ułamki zdarzeń nie mające obiektywnie żadnego znaczenia i przeżywam je ponownie z niezwykłem wzruszeniem.

Rozproszyliśmy się po świecie. Dzielą nas nie tylko przestrzeń ale i czas, a w czasie według rzymskiego przysłowia i my się zmieniliśmy, chociaż nawet przed sobą nie chcemy się do tego przyznać. Wiadomości o Tobie i Wiesiu Cyganskim miałem dwukrotnie od Mula, który mnie odwiedzał w czasie swego pobytu w Polsce. Bardzo pragnąłbym nawiązania kontaktu bezpośredniego. Marzyłem o osobistym spotkaniu się, ale wiele przeszkód stoi na drodze bardzo trudnych do usunięcia.

Ostatni raz widzieliśmy się w lesie Ożomla. W bitwie tej zginął Osica, Mijakowski i wielu innych. Ja z Dawidowiczem i kilkoma żołnierzami po całonocnej włóczędze z drobnymi przygodami dołączyliśmy w Mużyłowicach do pułku, skąd pomaszerowaliśmy na lasy Janowskie. Były tam bardzo krwawe boje, zginął Dawidowicz, wycofaliśmy się przez Wereszczycę pod Lelechówką, a potem na Brzuhuznie, Hoładzko i Lwów. Do Lwowa udało się przebić tylko mjr. Lityńskiemu z małym oddziałem. To była ostatnia scena bohaterskiego szlaku 11-tej DRP. Z dowództwa oprócz płk. Prugar – Ketlinga był gen. Sosnkowski, Łukowski Dreszer. Kiedy stało się jasne, że jesteśmy otoczeni ze wszystkich stron i o podjęciu jakiejś akcji zorganizowanej nie ma mowy, postanowiłem pod osłoną nocy przebijać się małymi grupkami. Ja opiekowałem się ogromną ilością rannych i na odejście zdecydowałem się dość późno, kiedy niewiadomo skąd zjawił się inny lekarz Vogel, którego przedtem nie znałem. On pozostał z rannymi, a ja z kpt. Jaworskim, ppłk. Głowackim z 48 PP i kilkoma żołnierzami dostaliśmy się do Grzybowic. Wieś była podzielona – – wschodnia od szosy zajęta przez wojska radzieckie, a zachodnia przez Niemców. Trzeba się było rozbroić i w kolumnie jeńców przez Rawę Ruską, Lubaczów doszliśmy do Jarosławia.

W Jarosławiu odwiozłem grupę chorych i rannych naszych żołnierzy do szpitala polowego polskiego mieszczącego się w koszarach, którego komendantem był ppłk. Dr. Konopka z Warszawy. Do kolumny jeńców już nie wróciłem. Pracowałem miesiąc w Jarosławiu, skąd pod koniec października wybrałem się do Kołomyji, gdyż nie miałem żadnych wiadomości o rodzinie. Z drobnymi przygodami dotarłem do Kołomyji. Spotkałem się z Winnickim, od którego dowiedziałem się, że Hodałę, Lityńskiego i wszystkich oficerów, którzy wrócili do domu uważali się za szarych cywilnych obywateli aresztowano i nocą wywieziono. Wszyscy oni zginęli.

Mnie poradzono abym rychlej wyjechał. Droga powrotna była bardzo trudna i niebezpieczna ale udało mi się wrócić do Jarosławia, skąd wyjechałem do Tomaszewa Mazowieckiego. Okres okupacji obfitował w wiele wydarzeń. Należałem do AK. Mieszkałem w domu rodziców do końca wojny.

Pierwsze chwile po wojnie były dość trudne. Postanowiłem wyjechać na Ziemie Odzyskane. Przez cztery lata mieszkałem w Dębnie obok Kostrzynia, gdzie mnie odwiedzał Mul po raz pierwszy, a od 1950r. pracuję w Szczecinie. Wyspecjalizowałem się w chorobach dziecięcych. Krzyś i Marek których pamiętasz z Kołomyji są dorosłymi. Jeden kończy Politechnikę a drugi jest na III roku. Michał w br. będzie zdawał egzamin maturalny, a Mateusz i Marianna chodzą do 7-ej i 5-tej klasy.

Teraz najważniejsze: Poluję. Są tu piękne tereny. Często myślę jakby to dobrze było gdybyś mógł przyjechać chociaż na kilka tygodni. Pomyśl może będziesz mógł. Mieszka tu i „Ryszka” – pamiętasz spór o dzika. Kochany Włodziu rozpisałem się – – to próba przerzucenia pomostu ponad tymi dwudziestoma latami. Bardzo będę szczęśliwy jeśli nasza korespondencja nawiązana po tych długich latach


Piotr Frączak