Bractw trzeźwości (0,92)

Z FraczakWiki
Skocz do: nawigacji, wyszukiwania

Obywatele Jacynicze - opowieść w odcinkach

Zobacz pełen spis treści

Żmudź w latach 50-tych XIX wieku znów stała się głośna, a to za sprawą spektakularnej kampanii trzeźwościowej prowadzonej przez biskupa żmudzkiego Macieja Wołonczewskiego, który w liście pasterskim z 9 IX 1860 r., ciesząc się, że „wstrzemięźliwość opanowała ziemię naszą i wielkiego cudu w oczach naszych dokonała, setki tysięcy pijaków bowiem… porzuciło zły nałóg”, podkreślał, że „sława (Żmudzi i Litwy) obiegła świat prawie cały”. To, że idea ta dotarła też do Rawszek jest pewne, nie wiadomo jednak czy Jacynicze należeli do obozu wstrzemięźliwości czy może do tej części drobnej szlachty wiejskiej, która nie mogła “rozstać się z głęboko tkwiącym śród niej zwyczajem nadużywania trunków” i będącej przykładem szlachty „zawsze więcej sobie pozwalającej i utrzymującej, iż trzeźwość istnieje tylko dla chłopów”.

Bractwa

Warto przypomnieć kilka szczegółów. Idea bractw trzeźwości organizowanych przy kościołach – mimo zakazów administracji carskiej – rozprzestrzeniała się na terenach Królestwa Polskiego. W czasie uroczystej mszy kapłan wskazywał na negatywne skutki picia i wzywał do wstrzemięźliwości, następie namawiał wiernych do uroczystej przysięgi, którą poświadczało się wpisem do specjalnego rejestru. >>Aktowi zakładania bractw a i przyjmowania doń członków towarzyszyła uroczysta obrzędowość. Osoby wstępujące doń składały przed ołtarzem w kościele w obecności kapłana specjalną przysięgę wyrzeczenia się wódki na całe życie, traktowaną nieomal na równi ze ślubami zakonnemi. Patenty na członków, własne ołtarze, msze św., specjalne modlitwy i odpusty, nabożeństw a żałobne za dusze zmarłych Członków i ich pogrzeby spajały „trzeźwych” w jedną duchową rodzinę, nad którą nieustannie czuwał proboszcz miejscowy, mający do swego rozporządzenia całą hierarchję bractewną, składającą się z naczelnika pierwszego, naczelników parafjalnych, wreszcie „marszałków” (starostów) kościelnych, wybieranych z pośród ludu i obdarzonych egzekutywą przyjmowania, wymierzania kar i wydalania z bractwa osób, wykraczających przeciwko trzeźwości, moralności i ustawie.<<

Początek >>zrobili Żmudzini, mieszkający na prawym brzegu Niemna, którzy dowiedziawszy się o postępie trzeźwości w Kró­lestwie, sami „bez żadnego wezwania” zaniechali picia wódki. Inicjatywa parafji Jurborskiej i Skirstymońskiej była tem zarzewiem, którego płomień, posuwając się od Polski na północo-zachód wzdłuż granicy Prus Wschodnich, niebawem miał zajaśnieć nad całą djecezją Żmudzką.

W święto Wniebowzięcia N. M. P. w d. 15 (27) sierpnia 1858 r. w Jurborgu odbyła się inauguracja pierwszego w djecezji i na Litwie całej bractwa trzeźwości. Po kazaniu proboszcza jurborskiego ks. Mikołaja Kierwela o zgubnych skutkach pijań­stwa i wezwaniu do całkowitego wyrzeczenia się wódki, zebrany licznie lud zaprzysiągł w kościele trzeźwość. Hymn „Te Deum laudamus” zakończył uroczystość dnia tego.

Bawiący na tym odpuście w Jurborgu, proboszczowie Fabjan Janutowicz z Gaur i Kazimierz Baracewicz z Skirstymonia natychmiast po powrocie do domu założyli w swych parafjach bractwa takież. Wracający we wrześniu t. r. z Kowna do Worń, biskup Wołonczewski po drodze odwiedził Jurborg i Skirstymoń, gdzie publicznie dziękował ludowi za wprowadzenie bractwa, w Taurogach sam uroczyście takież bractwo do życia powołał i nakazał proboszczowi erżwiłkowskiemu ks. Stanisławowi Racewiczowi uczynić to samo nie zwlekając w Erżwiłkach. Niebawem za tym przykładem poszły również inne parafje nadniemeńskie, jak Wielona, Średniki, Wilkija.

W d. 28 września t. r. nastąpiło ustanowienie bractwa trzeź­wości w stolicy biskupiej Worniach, gdzie w katedrze w obecności pasterza ogłosił o tem kapelan i sekretarz biskupi ks. Józef Dawidowicz, zaś w kościele parafjalnym — ks. Jan Bołądź<<.

Dobry przykład

Biskup Wołonczewski zaangażował się w tę działalność całym sobą >>Zaraz na wstępie w r. 1858 puścił on w obieg 40,000 egzemplarzy napisanej przez siebie w języku litewskim broszury informacyjnej „O bractwie trzeźwości czyli wstrzemięźliwości”(…). Zapoczątkowała ona szereg wydanych w Wilnie litewskich publikacji abstynenckich, napisanych oryginalnie lub tłumaczonych z polskiego przez księży z djec. Żmudzkiej. (…)

Biskup nie tylko żywem słowem w czasie swych licznych wizyt pasterskich popierał przystępowanie do bractwa trzeźwości i zagrzewał do wytrwania w powziętem postanowieniu, lecz również specjalnemi osobistemi wezwaniami przynaglał do tego ociągających się proboszczów i poszczególne parafje. Nadto, wydawszy w d. 11 listopada 1858 r. okólnik do duchowieństwa swojego, zabraniający mu „dla przykładu” pić samemu tudzież innych częstować wódką lub rumem, pomnąc o faryzeuszach, „co winili Chrystusa, że, zadając innym tyle trudności, sam palcem nawet pomóc nie chce”, w d. 28 listopada t. r. listem okrę­żnym wezwał do udziału w trzeźwości członków kapituły, profesorów seminarjum duchownego, wikarjuszów katedralnych i alumnów, „już bowiem większa część djecezji postanowiła całkowicie powstrzymać się od używania wódki”, pod którym to listem wnet podpisali się wszyscy profesorowie seminarjum, począwszy od rektora, i klerycy według starszeństw a kursów. W końcu sam pierwszy wraz z kapitułą, konsystorzem, całem seminarjum i swoją służbą osobistą wpisał się do „księgi osób trzeźwych parafji womieńskiej“.<<

Sukces

Co prawda >>Biskup Wołonczewski o wiele przesadził w pochwale swych wiernych, mówiąc, że już w październiku 1858 r. „na całej Żmudzi nikt wódki nie kosztował”. Sam bowiem w swym pierwszym liście pasterskim o wstrzemięźliwości z d. 23 grudnia 1858 r., wyrażając wdzięczność za tak rychły postęp trzeźwości, jednocześnie wzywa pijących jeszcze wódkę do zaniechania tego, bo „czyż nie dosyć już nasza Żmudź i Litwa nacierpiała się od wódki w ciągu dwuch stuleci, czyż mało jeszcze nieszczęść zwaliło się w ciągu tego czasu na ludek pracowity!…”. Niema wszakże wątpliwości, że już na początku r. 1859 żywiołowy popęd ludu ku trzeźwości, umiejętnie wyzyskany w djecezji Żmudzkiej, był imponującem zjawiskiem dla całego państw a rosyjskiego. W „Kurjerze Wileńskim” z d. 6 stycznia t. r. znajdujemy następującą pełną uwielbienia notatkę, przedrukowaną z rosyjskich „S. Petersburskich Wiadomości”: „Z największem zdziwieniem, lecz oraz z uczuciem najżywszej radości, publiczność przeczytała w gazetach, że w ostatnich miesiącach włościanie gub. Kowień­skiej dobrowolnie postanowili nie pić wódki i z niezwykłą wytrwałością dotrzymują tego ślubu, opierając się wszelkim zabiegom szynkarzy i pokusie wynikającej ze zniżenia cen wódki”<<.

>>Parafjalne bractwa trzeźwości gęstą siecią pokryły całą djecezję biskupa Wołonczewskiego. Oczywiście nie we wszystkich parafjach równie prędko, w jednakowej skali i z jednakową trwałością trzeźwość została wkorzeniona. Obok parafji Jurborskiej, w której we wrześniu 1858 r. przejeżdżający tędy pasterz znalazł już tylko pięciu pijących, i Szawlańskiej, w której praca ks. Augustyna Kiborta wydała tak świetne i trwałe owoce, że przy końcu r. 1859 pośród blisko 6000 parafjan „nie było ani jednego publicznie pijącego”, w tymże 1859 r. znane były ze szczególnie znacznej ilości spożywanych trunków parafje Rosieńska, Poszwityńska i Hrynkiska, a sam biskup w swym drugim liście pasterskim z 9 IX 1860 r., ciesząc się, że „wstrzemięźliwość opanowała ziemię naszą i wielkiego cudu w oczach naszych dokonała, setki tysięcy pijaków bowiem… porzuciło zły nałóg”(…) z boleścią wyrzuca powiatom K. (owieńskiemu) i R. (osieńskiemu) [tak temu, gdzie znajdowały się Rawszki – przyp. PF], że, jak sie zdaje, posiadają największą liczbę pijących.<<

Nie zmianiało to jednak faktu, że >>w r. I860 obie djecezje—Źmudzka i Wileń­ska, — obejmujące trzy gubernje czysto katolickie — Kowieńską, Wileńską i Grodzieńską,—żyły pod znakiem bractw trzeźwości.<<

Wsparcie

>>Właścicielami lwiej części gorzelni i karczem na swych gruntach była szlachta—ziemianie i bez ich udziału i pomocy wcielenie w życie idei abstynenckiej na Litwie było nie do pomyślenia. Rozumieli to dobrze wszyscy zwolennicy trzeźwości i głos swój w tej sprawie w pierwszym rzędzie do ziemiaństwa zwracali. (…) Znamy nazwiska tych szlachetnych mężów, co w ten lub inny sposób pierwsi przyczynili się do dzieła trzeźwości na Żmudzi. Przed innymi w tym szeregu stanął możny pan i prawdziwy dobroczyńca ludu swego, książę Ireneusz Ogiński, dziedzic olbrzymich dóbr Retowskich w pow. Rosieńskim, głośny z tego, że już w r. 1835 skasował u siebie pańszczyznę, zamieniwszy ją określonym czynszem. I teraz w samem zaraniu organizacji abstynenckiej w kraju, nie bacząc na osobistą stratę dzięki niej przeszło 100,000 rb. rocznie, śpieszy z podziękowaniem biskupowi za zabranie się do wykorzenienia zgubnego nałogu i prośbą o przysłanie 1,000 egzemplarzy broszury agitacyjnej. Za nim idą trzej bracia hrabiowie Czapscy: Adolf, właściciel Józefowa i po żonie Berżan w pow. Szawelskim, Edward, dziedzic Kałnoberża w pow. Kowieńskim, i Marjan, dziedzic przepięknych radziwiłłowskich Kiejdan. Hr. Kazimierz Broel-Plater również „dzielnie się przyłożył do wprowadzenia trzeźwości”. Były marszałek kowieński, Klety Burba skasował wszystkie gorzelnie w folwarkach, w których sam gospodarował, tudzież zamknął karczmy, a z tych 5 w samym Belwederze swoim, pozostawiwszy tylko niezbędne. Antoni Piotuch Kublicki, marszałek jezioroski, na pierwsze wezwanie biskupie zamknął u siebie wszystkie gorzelnie i karczmy po wsiach, zostawiwszy tylko jedną karczmę w Poszylu przy gościńcu z Komaj do Rakiszek. Sędzia Sycko oraz Wiktor 1 Antoni Grajewscy [być może to z tych Grajewskich, którzy z Jacyniczami się skoligacili – przy. PF] w parafji Chwejdańskiej, pow. Rosieńskim, również skasowali wszystkie swe gorzelnie i karczmy. Napoleon Klimański w pow. Jezioroskim całkowicie wyrugował pijań­stwo śród swoich włościan. Książę Aleksander Wasilczykow, Rosjanin, właściciel Taurog, zamknął karczmy w swojej wsi Żygajciach w pow. Rosieńskim. Pani Komorowska, skasowawszy gorzelnię w swym Poniemuniu w pow. Jezioroskim, pozostały po niej budynek murowany ofiarowała na szkołę ludową. Równie pięknie zapisał się w dziejach trzeźwości na Litwie marszałek jezioroski Ludwik Pietkiewicz. Świecąc przykładem zamknięcia u siebie od 1 maja 1861 r. dwuch gorzelni, dających mu 5000 rb. rocznie i m ożność trzymania poważnej ilości bydła opasowego, zachęcił zebraną w d. 15 czerwca t. r. na sejmiku powiatowym szlachtę do jednogłośnego powzięcia uchwały skasowania wszystkich gorzelni w powiecie.<<

Przeciwnicy

>>Część pewna ziemiaństwa wszakże nie tylko żadnego udziału w propagandzie trzeźwości nie wzięła, lecz przeciwnie wszelkich starań dokładała, by pijaństwo w dalszym ciągu utrzymać w kraju. Wołonczewski zanotował imiona tych obywateli. Czoło wrogów abstynencji zajmował (Dymitr) Naryszkin, dzierżawiący od rządu cło od wypitej wódki, czyli t. zw. „odkup”, właściciel nabytych w połowie XIX w. od Platona Zubowa dóbr Żagor w pow. Szawelskim. Za nim szła, również Rosjanka, generałowa Kajsarowowa, właścicielka starożytnego zamku Giełgudyskiego nad Niemnem, darowująca po garncu wódki na chatę włościań­ską. Konstanty Wolmer u siebie w Leonardopolu w pow. Rosieńskim codziennie częstował swych podwładnych gorzałką, czego przedtem nie czynił. Nie mniej hojnym pod tym względem był też (Kazimierz) Piłsudzki, dziedzic Degajć i marszałek telszewski. Różne przeszkody czynili (Antoni) Burzyński dziedzic Skaudwil i b. marszałek rosieński oraz Buszyński (Ignacy ?) również b. marszałek tegoż powiatu. <<

Czasem też opór przychodził z dość nieoczekiwanej strony i np >>Wołonczewski w r. 1859 musiał użyć swej władzy biskupiej, ażeby przeor O O. Dominikanów w Poławeniu w pow. Wiłkomierskim zaniechał handlu wódką w dwuch karczmach klasztornych, stanowiących, według wyjaś­nienia tegoż przeora, źródło dochodu dla kilkunastu zakonników. Mówiąc nawiasem, przekonany przez biskupa o zbawienności abstynencji, przeor poławeński stał się potem jednym z gorliwszych jej propagatorów. <<

Jednak jako główny przeciwnik jawił się handlarz wódką. >>Orędzia pasterskie Wołonczewskiego wymieniają te liczne „kuszenia” i „oszustwa Żydowskie”, jak mięszanie piwa z gorzał­ką, zaprawianie wódki sokami i korzeniami, tudzież sprzedawanie jej chłopom pod nazwą „wina”, podawanego już nie w kieliszkach, lecz, jak winu przystało, w dużych szklanicach, ukrywanie Pijących przed widokiem publicznym w komorach i alkierzach, rozgłaszanie, że władze rządowe są przeciwne trzeźwości, tłumaczenie, iż bractwo zakazuje picia wódki, lecz nie „piwa” lub „wina” nie mniej jednak od wódki w skutkach swych niebezpiecznego etc., wreszcie nieustanne skargi i fałszywe najczęściej denuncjacje na księży, ze szczególniejszą gorliwością na polu trzeźwości pracujących<<.

Metody

>>Duchowieństwo parafjalne, nieustannie zagrzewane przez biskupa Wołonczewskiego, współubiegające się o zaszczyt jak najprędszego wprowadzenia u siebie trzeźwości i pragnące popisać się przed swym pasterzem jak najliczniejszą rzeszą parafjan— abstynentów, puściło w ruch wszystkie dostępne dlań środki, zastosowane do ówczesnego poziomu intelektualnego i moralnego chłopa litewskiego. Rozwijając więc szeroką akcję werbunkową do bractwa, zarazem zaczęło posługiwać się do pewnego stopnia terorem moralnym w stosunku do parafjan „w pijaństwie zatwardziałych” lub łamiących przysięgę trzeźwości.

Wszystkie wydawnictwa litewskie szerzeniu idei trzeźwości służące za główny, nieomal jedyny, punkt wyjścia w oddziaływaniu na psychikę ludu obrały fanatyczną pobożność jego. Ks. Jó ­ zef Dawidowicz, rektor seminarjum wornieńskiego, na 180 stronach swego, cieszącego się wielką popularnością, „Staruszka szawlańskiego” (Sziauleniszkis Senelis) (…) rzucił przed oczy chłopskie istnie piekielny kalejdoskop straszliwych kar Boskich doczesnych i pozagrobowych za pijaństwo.

Wszystkie listy pasterskie Wołonczewskiego do djecezjan i poszczególnych parafji mają na celu zastraszenie takiemiż karami. Listom tym sekundowały kazania roztaczające obrazy cierpień fizycznych i moralnych, zsyłanych przez Boga na pijaków i odstępców, tudzież grożące represjam i kościelnemi, najbardziej dla tegoż ludu zrozumiałemi, jak nie dawanie rozgrzeszenia, odmowa udzielenia ślubu z pijakiem lub pijaczką, pozbawienie zmarłego nagle bez spowiedzi nałogowca pogrzebu chrześcijańskiego, wykreślenie z ksiąg bractewnych, pozbawienie szkaplerza i ró­żańca, lub, jeżeli można wierzyć urzędowym świadectwom władz rosyjskich, ekskomuniką, odmową chrztu (?) dzieciom pijaków etc. Atoli, gdy i te wszystkie środki moralne nie pomagały, duchowieństwo parafjalne jęło się wymierzania pijakom kar fizycznych, które w oświetleniu dokumentów władz administracyjnych częstokroć wykraczały poza granice dozwolone.<<

Ciemne strony

Te niezgodne z prawem działania to głównie przemoc >>Z polecenia gen.-gubernatora Nazimowa jego urzędnik do szczególnych zleceń pułkownik B…. przeprowadził dochodzenie śledcze, które potwierdziło „większą część” faktów, wymienionych w skargach.

Kary spadały głównie na łamiących przysięgę trzeźwości. Według cytowanego źródła urzędowego, wymierzano je przeważ­ nie publicznie, zaś wykonawcami- byli, zawsze chętni do tego, „marszałkowie kościelni”. Delikwentów bito rózgami i bizunami, smarowano dziegciem i w takim stanie przywiązywano do krzyża lub drzewa, wystawiając ich na pośmiewisko publiczne; zamykano w podziemiach kościelnych lub śmietnikach, sadzano do studni (?), nakładano im kajdany i t. p. Władzom znane były, podobno urzędownie stwierdzone, wypadki trzymania dwuch mężczyzn w dybach w ciągu trzech godzin; więzienia pewnej kobiety w ciągu trzech dni, poczem miała ona na klęczkach trzykrotnie okrążyć kościół; zamknięcia dwuch mężczyzn w podziemiu kościelnem na cały czas trwania nabożeństwa, których wszakże z powodu wyprawianych przez nich hałasów musiano wypuścić przed czasem.

Przytoczoną listę represji moralnych i fizycznych, któremi miał posługiwać się kler parafjalny, należy przyjąć z zastrzeżeniami, wiadomo bowiem jest skądinąd, z jaką łatwowierną pochopnością administracja rosyjska, gromadząca materjał oskarżycielski przeciw duchowieństwu katolickiemu i bractwom, dawała posłuch wszelkim skargom i denuncjacjom swych funkcjonarjuszów powiatowych lub osób bezpośrednio w utrzymaniu pijaństwa zainteresowanych. Olbrzymia część tych informacji przy bliższem ich badaniu okazywała się rozmyślnie przesadzoną, przeinaczoną lub wręcz sfałszowaną. (…)

Biorąc pod uwagę nawet znaczną a rozmyślną przesadę w rządowych opisach kar, praktykowanych na pijakach przez księży, trudno jednak wyzbyć się myśli, że musiała w nich tkwić pewna doza prawdy.<< Zresztą sam biskup udzielił >>w d. 4 lipca 1860 r. swemu duchowieństwu ponownego napomnienia, „aby księża w żadnym razie nie stosowali środków fizycznych, zmuszających pijaków do trzeźwości. Jak wzniosłą jest sama ideja, tak chwalebnemi muszą być również i środki, używanie zaś siły fizycznej kompromituje nie tylko księży, lecz szkodzi też i samej idei, rozciągając odpowiedzialność na całe duchowieństwo”.

Opór

>>Prawność zakładanych na Litwie bractw trzeźwości została zakwestjonowana przez lokalne władze administracyjne niebawem po ich ukazaniu się w powiatach żmudzkich. Podstawę do tego władzom dawały artykuły praw, zabraniające zakładania i funkcjonowania wszelkich stowarzyszeń, bractw etc. bez poprzedniego ich zalegalizowania i uzyskania zgody rządu, tudzież zakazujące wprowadzania w życie w państwie rosyjskiem jakichkolwiek buli, listów pasterskich i rozporządzeń Kurji Rzymskiej bez pozwolenia monarszego. (…) Napróżno biskup tłumaczył, że bractwo trzeźwości nie jest towarzystwem świeckiem, lecz czysto kościelnem i, jako takie w niczem nie sprzeciwia się istniejącym przepisom prawnym na równi z niezakazanemi bractwami różańca św. lub paska św. Franciszka. D. 7 m arca 1859 r. z polecenia ministra spraw wewn. gubernator kowieński Chomiński rozesłał do policji rozkaz pilnego baczenia, aby nie zakładano bractw trzeźwości, jako zabronionych przez prawo. (…)

Policja z wielką skapliwością jęła się realizacji rozkazu gubernatora i nie tylko „kasowała” bractwa po parafjach, mówiąc nawiasem, natrafiając wszędzie na dzielny opór duchowieństwa lecz, idąc jeszcze dalej dla tem niezawodniejszego osiągnięcia pożądanego skutku, na własną rękę ogłaszała ludowi, rzekomo wydane przez rząd rozporządzenia, nakazujące pod groźbą odpowiedzialności i kar pieniężnych picia wódki, „tak niezbędnej dla włościan przy ich pracy w klimacie tego kraju”.

W takich warunkach biskup Wołonczewski wraz z oddanem mu duchowieństwem i szlachetniejszą częścią obywatelstwa stanął oko w oko przeciw rządowi, Żydom, pewnej liczbie zmaterjalizowanych ziemian i drobnej szlachty do zapasów o duszę ludu. I doprawdy niepodobna nie podziwiać odwagi cywilnej i nadludzkiej energji Wołonczewskiego, z jakiemi wbrew wszelkim trudnościom wytrwale zdążał do zamierzonego celu. Zrazu, jakby nie śmiało usuwając się wobec rządu na plan drugi, i składając inicjatywę wprowadzania trzeźwości w ręce proboszczów, w chwili niebezpieczeństwa grożącego duchowieństwu, Wołonczewski odważnie wystąpił naprzód i z otwartą Przyłbicą stanął w obronie samej trzeźwości i bractwa jego, przyjmując całe odium za wszystko na siebie.

Wbrew zakazom gubernatorskim i policyjnym biskup w d. 16 marca 1860 r. z okazji dokonywanego z polecenia gen.-gubernatora spisu osób należących go bractw trzeźwości nakazał, aby wszystkie te osoby po zadeklarowaniu swej przynależności do bractw a ponowiły przed ołtarzem lub obrazem N. Boskiej przyrzeczenie zachowania abstynencji od trunków do śmierci. Liczne listy pasterskie śmiało wzywały do zaniechania pijaństwa i zakładania bractw. Dowiedziawszy się, że rozesłani do powiatów urzędnicy, mający przeprowadzać śledztwo co do wykroczeń przeciw prawu księży szerzących trzeźwość, „sami postępują nieprawnie w trącając się do spraw do ich kompetencji nienależących item obrażając biskupa i całe duchowieństwo”, Wołonczewski w d. 31 sierpnia t. r. polecił dziekanom donieść, który z księży i w jaki sposób przez tych urzędników śledczych został obrażony, kto i jakich doznał krzywd w czasie śledztwa i czy który z księży był badany w sprawach, nie należących do władzy świeckiej. Zarazem rozkazał, aby księża od przybywających urzędników zawsze żądali okazania upoważnienia swojej zwierzchności do prowadzenia śledztwa i w jakiej mianowicie sprawie, tudzież— aby odpowiadali tylko na pytania .z tą sprawą związek mające, pomijając inne milczeniem.

Na tem tle stosunki biskupa z rządem zaostrzyły się tak dalece, że już w r. 1860 „za szerzenie przezeń trzeźwości” mini. sterjum spraw wewnętrznych zamierzało wysłać go z kraju 91)’ Na ten raz wszystkie szyki administracji zdaje się popsuł sam cesarz Aleksander II-gi, który widząc się w d. 3 października tegoż roku w Wilnie z Wołonczewskim, rzekł doń „Dziękuję ci, biskupie, za starania około wprowadzenia trzeźwości”, o czem tenże nie omieszkał co prędzej rozgłosić w najbliższym swym liście Pasterskim, zadając jednocześnie kłam rozsiewanej usilnie przez Policję pogłosce, jakoby władza najwyższa była wrogo dla tej idei Usposobiona. Słowa cesarskie, poniekąd legalizujące całą dotychczasową działalność Wołonczewskiego w tym kierunku, znowu na czas Pewien wzmocniły stanowisko nie tylko biskupa, lecz i bractwa całego (…). W czwartym roku istnienia bractwa, biskup w liście pasterskim do całej djecezji z d. 28 października 1861 r. wyraził żywe 1 zadowolenie z powodu postępu trzeźwości (…) Lecz już w roku następnym zaznacza się przełom w życiu bractw, chylących się ku upadkowi i tracących dawne wpływy na świeżo uwolnionych z poddaństwa włościan. Z licznych listów ł biskupich z r. 1862 do poszczególnych parafji widzimy to zmaganie się idei z coraz śmielej podnoszącym głowę pijaństwem.<< Zbliżało się powstanie a z nim koniec bractw.

Efekty

>>Zarządzenia represyjne, sypiące się na ludność katolicką od pierwszej chwili objęcia w d. 1 maja 1863 r. rządów Litwą przez gen. Murawjewa, nie ominęły również i bractw trzeźwości. Zaliczone do rzędu organizacji występnych i starannie przez policję tropionych, musiały one w reszcie zakończyć swój, lubo krótki, lecz w błogie następstwa płodny, żywot na Litwie.

Epilogiem, zamykającym pięcioletnie dzieje tych bractw w djec. Żmudzkiej, jest ostatnie, sprawie tej poświęcone, orędzie Wołonczewskiego, w d. 19 maja 1864 r. rozesłane do wszystkich dziekanów , treści następującej: „Jego Ekscelencja P. Główny Naczelnik kraju tutejszego odezwą z d. 18 Kwietnia (1864 r.) No 2361 zawiadomił mnie o nałożeniu przezeń grzywien i odpowiedzialności osobistej na księży, którym udowodnione zostanie szerzenie Bractwa Trzeźwości, lub zakładanie jakiegokolwiek towarzystwa innego bez zgody rządu. Pragnąc ochronić podległe mi Duchowieństw o przed surowemi zarządzeniami Zwierzchności, pośrednictwem Waszej Wielebności, proszę Proboszczów, Filjalistów i Wikarjuszów, aby występując w przyszłości przeciwko pijaństwu nie posługiwali się dla powstrzymania swych parafian od tego nałogu żadnemi sprzeciwiającem i się prawu środkami i nie wpisywali do ksiąg Bractwa, i jedynie tylko w Duchu Ewangelji łagodnością i pouczaniem podtrzymywali zasadym oralne powierzonej ich pieczy Owczarni. Obowiązuję Waszą Wielebność do przestrzegania, aby podlegli Wam księża powodowali się możliwą rozwagą i oględnością”<<

cytaty (pisownia oryginalna ze szczególnie kłującym w oczy “dwuch”) za Michał Brensztejn „Bractwa trzeźwości na Litwie, głównie w djecezji Żmudzkiej. 1856— 1863” WILNO 1918 r